The US team celebrates with the Ryder Cup trophy. Whistling Straits golf course in Kohler, Wisconsin, USA, 26 September 2021. EPA/TANNEN MAURY Dostawca: PAP/EPA.

Nie było cudu na Whistling Straits!

Nie było cudu na Whistling Straits. Zamiast tego Europa dostała od rozszalałej drużyny amerykańskiej łomot 19-9,  notując największą porażkę w „nowożytnej” historii Ryder Cup, od czasu gdy do rozgrywek dołączyła Europa Kontynentalna. Jednak nie ma co rwać włosów z głowy, kolejna batalia już za niecałe dwa lata, w Rzymie, nieopodal Koloseum, Panteonu czy Forum Romanum, które to zabytki „Wiecznego Miasta” mogą być niemym świadkiem odrodzenia się sponiewieranej drużyny Starego Kontynentu.

W 2012 roku drużyna europejska przeszła do historii, odrabiając na pierwszy rzut oka niemożliwą do odrobienia stratę. Przegrywając po dwóch dniach rozgrywek parami 6-10, w niedzielę wygrała osiem singli, przegrywając tylko trzy i remisując w ostatnim pojedynku Francesco Molinariego z Tigerem Woodsem.

Chwilę wcześniej Martin Kaymer trafił historyczny putt na osiemnastce, z półtora metra, pokonując Steve’a Strickera, ustalając wynik meczu na 14-13, co w tym momencie, z wiąż toczącym się ostatnim meczem na polu, zagwarantowało drużynie europejskiej rezultat nie gorszy niż 14-14 i pozostanie Pucharu Rydera w rękach Europejczyków.

Kropkę nad „i” postawił Francesco, po tym jak Tiger nie trafił putta na ostatnim greenie, poddał ten dołek i zremisował z Włochem cały mecz. W tym momencie drużyna europejska, z wydawać się mogło beznadziejnej sytuacji w sobotę, zwyciężyła w niedzielę 14.5-13.5! Tamte mrożące krew w żyłach wydarzenia, nazywane są „Cudem w Medinah” i powszechnie uważane są za jeden z największych powrotów w dziejach sportu.

Nic dziwnego, że pamiętając wydarzenia z 2012 roku, fani drużyny europejskiej liczyli na powtórkę w roku 2021. Tym razem rozmiar strat po dwóch pierwszych dniach był jeszcze większy. Amerykanie prowadzili 11-5! W czterech sesjach gry parami, w szesnastu meczach, Europejczycy wygrali cztery z nich, remisując całe dwa razy!

Na chlubnej, acz krótkiej liście zwycięzców znaleźli się tylko: trzykrotnie (!) Jon Rahm/Sergio Garcia i jak łatwo obliczyć – jednokrotnie – Shane Lowry/Tyrrell Hatton. I wszyscy pamiętamy tę wybuchową reakcję szczęśliwego Irlandczyka, trafiającego długi putt, dający mu pierwszą wygraną w Ryder Cup!

Niedziela nie poszła jednak po myśli Ryder Cup Team Europe. Zaczęło się całkiem dobrze, od delikatnego nokautu na jaki zdobył się, grający w pierwszym meczu dnia – Rory McIlroy, który dość przekonująco pokonał mistrza olimpijskiego Xandera Schauffele 3&2.

Pokerowa zagrywka kapitana Harringtona, który do pierwszego meczu, w założeniu mającego wlać kroplę nadziei w serce styranej drużyny, okazała się genialna. Rors, który wcześniej dostał lanie od amerykańskich koleżków, przegrywając z kretesem WSZYSTKIE TRZY wcześniejsze mecze, tym razem stanął na wysokości zadania i dał sygnał Europie do walki. Amerykanie byli jednak piekielnie mocni. Wcale się nie przestraszyli się, zrobili miazgę w siedmiu meczach, zremisowali w dwóch i przegrali tylko w jeszcze  dwóch. To zabolało Europę i jej kibiców…

Kto jeszcze wygrał oprócz Rorsa??? Oczywiście tylko: 45 – letni Ian James Poulter i trzy lata starszy Lee Westwood!

Poulter tym samym podtrzymał fenomenalną renomę gracza, który NIGDY nie przegrał meczu singlowego w Ryder Cup, a rozegrał ich w sumie, bagatela siedem!

„Postman”, czy jak kto woli „Mr. Ryder Cup” to IKONA tej imprezy! Jak zwykle występował tam dzięki dzikiej karcie od kapitana, ten który poderwał do cudownego powrotu Europejczyków w Medinah, zwyciężając tam w zasadzie sam, w piątkowym four – ballu, w parze z Rorsem.

Dziewięć lat później  wygrał swój kolejny mecz singlowy i … płakał jak bóbr – zdając sobie sprawę z rozmiarów tegorocznej porażki Europy i z tego, że prawdopodobnie był to jego ostatni występ Ryder Cup!

Płakał również Rory, załamany, zraniony i rozgoryczony, przepraszając, za to, że nie był w stanie zrobić wiele dla swojej drużyny. Paradoksalnie, w tej bezradności, w chwili słabości, kiedy górę wzięły emocje, pokazał jak wspaniałym jest sportowcem! Szacunek.

Przejdźmy do zwycięzców. To niewątpliwie najsilniejsza drużyna Ryder Cup w historii. Statystycznie – rankingowo i praktycznie! Przed nimi świetlana przyszłość, ponieważ była to również najmłodsza amerykańska drużyna kiedykolwiek. Sporo zagrań na pewno przeszło do historii golfa.

Wśród nich jest niewątpliwie nieprawdopodobny pitch Jordana, po którym prawie wpadł on do jeziora Michigan.

Wywołujący zgrozę był drive Brysona DeChambeau, którym niemalże zdemolował dołek par 5, posyłając piłkę na 417 jardów, po linii, która nawet nie przyszłaby do głowy projektującym pole Pete’owi i Alice Dye, oraz tak naprawdę nikomu w tym Układzie Słonecznym.

Zresztą MOMENTÓW było mnóstwo, również ten, w którym lekko poniosło panów Thomasa i Bergera, którym w sobotę emocje i rozum wymknęły się ewidentnie spod kontroli. Ku osłupieniu być może wielomilionowej widowni całego świata, ni mniej ni więcej, zdecydowali się oni „obalić duszkiem” puszki piwa rzucone przez amerykańskich kibiców. Te zadziwiające sceny wydarzyły się przed sesją popołudniową, w których oni akurat mieli wolne i chyba nie wiedzieli co robić w wolnym czasie, a rozochocona publiczność była dość trudna do okiełznania. Trzeba też przyznać, że w komentarzach pomeczowych  J.T. i debiutant Berger nieco oberwali za akcję z latającymi bezwładnie puszkami w roli głównej.

W każdym razie przyznawana po raz pierwszy The Nicklaus-Jacklin Award, powędrowała w zupełnie inne ręce. To nagroda stworzona na pamiątkę słynnego aktu sportowej klasy, kiedy to w 1969 roku, w Royal Birkdale Golf Club, Jack Nicklaus podarował Tony’emu Jacklinowi wcale nieoczywisty putt na remis, podczas Ryder Cup, który wówczas zakończył się pierwszym w historii remisem pomiędzy reprezentacjami USA i Wielkiej Brytanii.

Inauguracyjną nagrodę otrzymali w tym roku Dustin Johnson & Sergio Garcia. Dustin dotarł do Wisconsin jako najstarszy członek drużyny amerykańskiej, a zakończył wszystko jako pierwszy od czasu Larry Nelsona, w 1979 roku, Amerykanin, który może pochwalić się fantastycznym bilansem 5-0-0, zdobywając maksymalną liczbę punktów! D.J. w wieku 37 lat, został tym samym  piątym zawodnikiem w historii, któremu udała się ta szuka. Poprzednio na listę rekordzistów wpisywali się: Arnold Palmer (1967), Gardner Dickinson (1967), Larry Nelson (1979) i Francesco Molinari (2018).

Sergio Garcia z kolei, będąc i tak rekordzistą Ryder Cup w zdobyciu największej liczby punktów w historii tej imprezy, tym razem jeszcze polepszył te statystyki, dorzucając kolejne trzy punkty do swoich imponujących osiągnięć!

No i co dla wielu było dość ożywczym doświadczeniem – wreszcie zobaczyć można było kojący widok, kiedy Brooks Koepka i Bryson DeChambeau wpadli sobie w objęcia!

Jakże skrajnie odmienne nastroje musieli mieć kapitanowie obu drużyn.

Steve Stricker – oczywiście wykonał genialną pracę, oczywiście od razu podniosły się głosy, że powinien być kapitanem w Rzymie, oczywiście to wszystko prawda. Steve był po wszystkim chyba najszczęśliwszym człowiekiem na planecie – podkreślając jak wiele dla niego znaczy ten gigantyczny sukces. Kapitan Stricker nigdy nie wygrał turnieju wielkoszlemowego, nie licząc trzech Majorów zdobytych na Champions Tour. Zwycięstwo z Whistling Straits w pełni mu to zrekompensowało! Warto też dostrzec fakt, że grając na swoim polu, przy ogłuszającym dopingu swoich kibiców, mając do dyspozycji najsilniejszą i najmłodszą drużynę w historii Ryder Cup – mało co mogło pójść nie tak, co oczywiście w najmniejszym stopniu nie umniejsza fantastycznego dowództwa kapitana Strickera.

Na przeciwnym końcu skali jest trzykrotny triumfator wielkoszlemowy – kapitan Team Europe – Irlandczyk Padraig Harrington. Powiedzmy sobie szczerze – trochę mu się dostało od dziennikarzy, komentatorów, kibiców, analityków, wszelakiej maści mądrych, bardzo mądrych i najmądrzejszych głów. „Paddy” oberwał prawdziwe baty. Czy słusznie? Tutaj każdy może mieć swoją opinię. Nawet skrajną, w świecie gdzie skrajne opinie są w modzie. Ale zastanówmy się – co można było zrobić lepiej? Jak można było zatrzymać amerykański walec? Drużyna amerykańska po prostu miażdżyła. Była potężna i chyba zwyczajnie tym razem NIE dało się jej pokonać. Czy rozmiar klęski mógł być mniejszy? Pewnie mógł, ale czy Harrington mógł mieć na to wielki wpływ? Kto to wie? Po prostu taki jest sport i po wspaniałych zwycięstwach, czasami nadchodzą druzgocące porażki. Głowa do góry kapitanie!

Gratulacje dla zwycięzców! Celebrowanie wygranej, jak wiadomo z licznych przecieków – było więcej niż huczne! #GoUSA!

Gratulacje dla pokonanych, którzy… włożyli w tę porażkę całe serce i całe paliwo z baków. Może brzmi to nieco dziwnie, ale wierzę, że tak właśnie było. #GoEurope!

 

 

Ochłonęła i napisała: Kasia Nieciak

 

www.rydercup.com

golfchannel.pl/?news=43-ryder-cup

 

Na deser – kolekcja z Twittera:

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

GOLF NA ŚWIECIE
Partnerzy oficjalni