US Open: Pogrom na wzgórzach i przebłyski geniuszu.
Najpierw sprawą najwyższej wagi państwowej było to, czy jakimś cudem Phil Mickelson zdąży na swój tee time, teleportując się prywatnym odrzutowcem wprost z uroczystości zakończenia studiów jego córki Amandy. Żeby plan mógł się udać konieczne były opóźniające grę burze nad polem Erin Hills, będącym gospodarzem tegorocznego US Open.
Szanse powodzenia całej misji były wyceniane mniej więcej na jakieś żwawe 0,001 % , ale prawdziwi miłośnicy Phila gorąco wierzyli, że to się uda. W końcu US Open bez sześciokrotnie zajmującego tam drugą pozycję Mickelsona, to jak wesołe miasteczko bez waty cukrowej! Nie udało się i „Lefty” ostatecznie nie wystartował w swoim 27 US Open! Po zorientowaniu się, że na burzę nie ma szans, rano oficjalnie wycofał się on z turnieju, dając tym samym szansę występu dla pierwszego rezerwowego z listy, którym był szczęśliwiec- Roberto Diaz.
(Więcej na temat perturbacji Mickelsona tutaj: http://golfchannel.pl/?news=us-open-phil-mickelson-i-plan-c )
Druga kwestia to przygotowanie pola. Zapowiedzi były szumne. Nie miało być trudno. Miało być piekielnie trudno! Wysoka trawa na Erin Hills miała być naprawdę wysoka i cudownie gęsta, greeny bardzo szybkie, a pole przepastnie długie. Wyniki mocno plusowe miały być powszechne, a każdy minusik miał być w cenie. Taki prawdziwy golfowy czyściec! I w końcu okazało się, że nawet tak przygotowane pole może być miłym „spacerkiem” dla co niektórych graczy.
Pierwszego dnia najlepiej poradził sobie z takimi warunkami bożyszcze nastolatek – Rickie Fowler, który z gracją ustrzelił na tym piekielnym w założeniach polu, całkiem piekielny wynik -7! Bez nawet jednego „Bogdanka” Rickie wyrównał najniższy wynik poniżej par pierwszej rundy US Open w historii, który do tej pory należał od 1980 roku do Jacka Nicklausa i Toma Weiskopfa, a ustanowiony został na polu Baltusrol!
Nie do powstydzenia wyniki pierwszego dnia na tym ponad siedmiokilometrowym, najdłuższym polu w historii US Open, uzyskali również: Paul Casey i Xander Schauffele (66), Brooks Koepka, Brian Harman, Tommy Fleetwood (67). Było też sporo wyników 68.
Natomiast…
Źle odnaleźli się w tych warunkach gracze powszechnie uważani za faworytów. Bo trudno nie zaliczać do faworytów pierwszej trójki rankingu światowego! Dustin Johnson (+4), Rory McIlroy (+5), Jason Day (+10), wszyscy oni zostali pokonani przez Erin Hills i nie przeszli przez cut, ustawiony na +1. Pierwszy raz od powstania Official World Golf Rankings zdarzyło się tak, że cała pierwsza trójka nie przeszła przez cut, w tym samym turnieju wielkoszlemowym!
Konfrontacje z Erin Hills źle zniosły również takie tuzy jak: Justin Rose (+2), Adam Scott (+3), Henrik Stenson (+3), Bubba Watson (+4), Jon Rahm (+5) i Angel Cabrera (+5)…
Podczas trzeciej rundy dość szokującą formą zabłysnął Justin Thomas, który właśnie zakończył swoją grę z najniższym w stosunku do par wynikiem w historii US Open – 9!!!
Zwieńczeniem tego pięknego dla niego dnia, który przesunął go w momencie kiedy schodził z pola, na pozycję lidera, był kosmiczny eagle na dołku 18. Justin zagrał: 3 wood, 3 wood i jako pierwszy gracz w historii uzyskał „Orła” na 18 dołku pola Erin Hills, liczącym bagatela… 601 metrów (!!!)
Litości!
Świetnie gra również przesympatyczny Anglik Eddie Pepperell, którego miałam okazję poznać podczas Canon Pro Golf Series, który gościł niecałe dwa tygodnie temu w Sobieniach. Eddie po rundach 72, 71 i 69 zajmuje w tym momencie pozycję T17. Podczas swojej wizyty w Sobieniach mówił jak bardzo nie może doczekać się swojego występu w tegorocznym US Open, do którego dostał się w drodze eliminacji.
Całą ekipą, która również poznała Eddiego w Sobieniach trzymamy kciuki, za jego niedzielne popisy!
(więcej na ten temat Eddiego tutaj: http://golfchannel.pl/?news=gwiazdy-w-sobieniach )
Autor: Kasia Nieciak