Tiger Woods, Quicken Loans National, Robert Trent Jones Golf Club, Gainesville, Virginia, USA, 02.10.2015. EPA/PETE MAROVICH Dostawca: PAP/EPA.

Tiger, sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem?

Tiger Woods postanowił tuż przed świętami ogłosić światu, że rozwiązuje współpracę ze swoim dotychczasowym trenerem Chrisem Como, na bliżej nieokreślony czas akceptując swoją własną kandydaturę na tę intratną posadę.

Chyba nikt nie odważyłby się kwestionować dogłębnej wiedzy technicznej 14 – krotnego zwycięzcy turniejów wielkoszlemowych. Jego dotychczasowi trenerzy zawsze podkreślali zrozumienie i zainteresowanie Woodsa wszelkimi niuansami technicznymi wprowadzanymi na przestrzeni lat w jego grze. To zawsze był jego „konik”. Pierwszym z brzegu przychodzącym na myśl przykładem z nieco innym podejściem do tej materii, może być Dustin Johnson, którego aspekty techniczne interesują mniej więcej tyle co zeszłoroczne roztopy.

W przypadku Tigera każda zmiana, plan treningowy, drobiazg musiał być dogłębnie przez niego zrozumiany i zaakceptowany. Nigdy nie był on biernym wykonawcą poleceń trenerów. Tiger musiał mieć swój udział w procesie treningowym i miewał też różne autonomiczne pomysły, które czasami wprowadzały sporo zamieszania. Bardzo ciekawie opisuje te aspekty Hank Haney w książce The Big Miss, przybliżającej ich 6 – letnią współpracę. Haney był drugim z czterech trenerów Tigera, a przejął on schedę po słynnym Butchu Harmonie.

Epoka Butcha trwała od 1996 roku, samego początku profesjonalnej kariery Tygrysa, aż do roku 2003. Wygrali oni wspólnie 8 Majorów w 24 podejściach, a w 127 występach na PGA TOUR Tiger zdobył 34 tytuły, co daje 26,8 % skuteczności.

Hank z kolei trenował Tigera w latach 2004 – 2010. Ich współpraca zaowocowała wygraniem sześciu turniejów Wielkiego Szlema, spośród 23 startów. Tiger wygrał w tym czasie 31 turniejów PGA TOUR w 93 startach, co daje całkiem sympatyczne 33,3% skuteczności. Hank bywał gościem w domu Tigera ponad 30 dni w roku, panowie potrafili spędzać razem ponad 100 dni w roku, a w kolejne 100 dni rozmawiali przynajmniej telefonicznie. Mimo to ich współpraca zakończyła się z dnia na dzień, kiedy Mistrz uznał to za stosowne. Książka, którą w 2012 roku wydał Haney tylko dolała dziegciu do ich późniejszych, nie do końca wzorcowych relacji.

Butch i Hank byli ostatnimi jak do tej pory trenerami, z którymi Tiger wygrywał turnieje wielkoszlemowe. Kolejnych dwóch nauczycieli może pochwalić się zerowym dorobkiem w tej dziedzinie.  Po Hanku opieką nad Tigerem zajął się Sean Foley, który pełnił swoją funkcję w latach 2010 – 2014. Tiger wygrał w tym czasie 8 tytułów PGA TOUR w 55 startach (14,5%), grając w turniejach wielkoszlemowych 13 – krotnie.

Relacja z Chrisem Como zaczęła się w listopadzie 2014 roku i objęła w sumie 16 startów na przestrzeni trzech lat. Współpraca nie przebiegała jednak owocnie, głównie z powodu pasma kontuzji Tigera. Duet nie wygrał żadnego turnieju, nie mając zresztą zbyt wielu do tego okazji. Tiger tylko raz, w 2015 roku zdołał zagrać coś na kształt pełnego sezonu, rozgrywając wówczas w sumie 11 turniejów.

Hank Haney pytany w 2014 roku o nowego trenera swojego dawnego podopiecznego odpowiedział: ”Najtrudniejsze w trenowaniu Tigera jest to, że on nie jest zwykłym uczniem. Można mieć ogromną wiedzę, ale żeby poradzić sobie z kimś takim jak Tiger, potrzeba dużo doświadczenia. Ja miałem doświadczenie i Butch je miał i obaj odnieśliśmy spory sukces. Trudno mi sobie wyobrazić, żeby ktoś z odpowiednią wiedzą, ale małym doświadczeniem potrafił dotrzeć do kogoś takiego jak Tiger Woods.”

Warto dodać, że Hank rzeczywiście wiedział o czym mówi. Znał przecież dobrze zarówno Tigera jak i Chrisa Como, który wcześniej pracował w jego Akademii w Dallas.

22 grudnia Tiger Woods wydał oświadczenie na Twitterze: „Od czasu operacji scalenia kręgów ciężko pracowałem, żeby na nowo zrozumieć swoje ciało i swing golfowy. Robiłem to polegając głównie na moim wyczuciu i latach ciężkiej pracy z Chrisem. W tym momencie myślę, że najlepsze będzie kontynuowanie tej pracy tylko przeze mnie samego. Jestem wdzięczny Chrisowi za jego dotychczasowe wysiłki i darzę go wielkim szacunkiem.”

W odpowiedzi pan Como wypowiadał się równie pochlebnie na temat Tigera i jego decyzji pisząc w swoim oświadczeniu dla Golf Channel o tym, że elektryzująca gra Tygrysa w Hero World Challenge była następstwem ich wspólnej ciężkiej pracy na przestrzeni ostatnich kilku lat, torpedowanej kontuzjami i bólem. Como podkreślał również, że Tiger jest teraz gotów na nowy rozdział swojej kariery, a on nie może się doczekać, żeby zobaczyć jeden ze sportowych powrotów wszechczasów.

Ostatni triumf Tigera Woodsa mogliśmy podziwiać dość dawno temu, w 2013 roku podczas WGC-Bridgestone Invitational. Ostatni turniej wielkoszlemowy Tygrys wygrywał podczas US Open w 2008 roku, gdzie grając z rozerwanym więzadłem w lewym kolanie i złamaną w dwóch miejscach piszczelą pokonał jednym uderzeniem Rocco Mediate po osiemnastu dołkach dogrywki! To było heroiczne zwycięstwo, które pokazało nam z jakiego kalibru sportowcem mamy do czynienia.

Na razie wciąż nieznana jest data, kiedy po raz pierwszy w 2018 roku zobaczymy w akcji 79 – krotnego zwycięzcę turniejów PGA TOUR. On sam podkreśla, że jego priorytetem będą turnieje wielkoszlemowe, wokół których skomponuje swój grafik. Póki co nie potrafi też określić jak długo wytrwa bez kolejnego nauczyciela: „Aktualnie nie ma agendy zatrudnienia nowego trenera.”

Jak Tiger sprawdzi się jako swój własny coach? Jak długo wytrzyma na tym stanowisku? Jakie będą efekty tego eksperymentu?

 

Poczekajmy na dalszy rozwój wydarzeń.

 

 

Napisała: Kasia Nieciak

GOLF NA ŚWIECIE
Partnerzy oficjalni