Zdjęcie: Jessica Danser/Golf Channel

Mickelson potrafi rozbawić w każdym języku.

MEXICO CITY- Podpuszczany przez lokalne media, by pochwalić się swoją znajomością hiszpańskiego, Phil Mickelson poszedł za ciosem odpowiadając „Unpoquito”, po czym szybko dodał „mój hiszpański jest bardzo ograniczony, więc może na tym skończymy”.

Tylko dwa dni zajęło lokalnym tłumom, by stworzyć własne tłumaczenie, przypisanego leworęcznemu zawodnikowi pseudonimu „mercurial southpaw”- entretenido (zabawny).

Kwintesencją rozrywkowej natury Mickelsona było połączenie czterech birdie z jednym bogeyem podczas drugiej rundy, co z wynikiem -7 po dwóch dniach, dało mu to drugie miejsce ex aequo. Ale na tym się nie kończą sprawy związane z 46 latkiem. Zawsze jest ich dużo, a tym razem rozpoczęły się już przed pierwszym uderzeniem.

Jego wieloletni caddie Jim ‘Bones’ MacKay przyjechał do Club de Golf Chapultepec, cierpiąc z powodu wirusa żołądkowego, który był dość powszechny w tym tygodniu.

W połowie rozgrzewki, Mackay musiał opuścić Mickelsona, a na jego miejsce wszedł brat mańkuta, Tim.

„Mickelson miał w swojej karierze tylko trzech caddich: swojego teścia, Bones’a i mnie, a ja jestem na emeryturze”. Powiedział jego menager, Steve Loy.

Był to pierwszy raz, od Singapore Open (2012), gdy Mickelson grał na turnieju bez Mackaya. Ta dwójka pojawia się razem na turniejach już od ponad dwóch dekad. Przejdzie to do historii, również przez to, że Mackay był z powrotem ‘przy torbie’ już od pierwszych zawodów w tamtym roku, czyli CareerBuilder Challenge, tuż po przejściu operacji kolan, w przerwie między sezonowej.

Ich więź jest tak poważna, że Mickelson zadzwonił nawet do lekarza dzień przed operacją, i powiedział, że potrzebuje go w jak najlepszej dyspozycji.

Mackay próbował przezwyciężyć symptomy, niosąc torbę, gdy Mickelson rozpoczął grę, aż do czwartego dołka (13), gdzie w końcu poddał się i został odwieziony do budynku klubowego.

„Bones jest niezastąpiony. Jest jednym z najlepszych w tej branży”, powiedział Mickelson. „Wiem, że cierpi. Dodatkowo to trudne i bardzo górzyste pole. Przeżyliśmy wiele świetnych chwil. Z drugiej strony, bardzo dobrze się bawiłem z moim bratem”.

Bracia Mickelson zaczęli swoją wspólną przygodę w idealnie „Mickelsonowskim” stylu, bogey na pierwszym dołku razem (14), birdie na następnym, poprzez nieudane strzały z tee (18), aż po wiążące się z cudem próby odratowania sytuacji (2). Było to dokładnie to, co wszyscy kochają i przez co potem mogą narzekać na mańkuta.

„Dobrze się bawiłem. Po raz pierwszy mieliśmy okazję by coś takiego zrobić i było bardzo wesoło”, powiedział Tim Mickelson. „Musicie mi jednak uwierzyć, że nie jest to praca dla mnie. Mam teraz dużo większy szacunek do Bonesa za to, co robi. Każdy dołek zdaje się być pod górkę”.

Na swoim drugim dołku Mickelson uderzył z tee daleko w lewo od fairwaya, próbował zagrać flopa nad drzewami, nie udało mu się to i musiał uderzać z niewygodnej pozycji w rough’ie by walczyć o para.

Brak akapitu

Mickelson nie wiedział, czy Mackay będzie w stanie stanąć u jego boku w trzeciej rundzie, co zapowiadało się, jako ciekawy scenariusz dla Tima Mickelsona, który jednocześnie jest menadżerem Jona Rahma. Hiszpan, który jest w tym momencie na 14 miejscu w Meksyku i co za tym idzie może jeszcze walczyć o tytuł.

„Pomyślę o tym dopiero w niedzielę. Chciałbym, żeby grali w tej samej grupie. Przynajmniej oszczędziłbym sobie trochę chodzenia”, powiedział z uśmiechem młodszy Mickelson.

W tym momencie swojej kariery, Phil nie stara się ukryć tego, że najbardziej zależy mu na turniejach Wielkiego Szlema, lecz w tym tygodniu jego gra ciała zdaję się pokazywać zupełną odwrotność tego.

Z dużym podobieństwem, do tego jak Mickelson powraca na Magnolia Lane, które zawsze było dla niego uświęconą ziemią, lub przybywa na U.S. Open, jedyny turniej, którego mu brakuje do idealnego podsumowania kariery, można wyczuć wyjątkową lekkość w jego grze w tym tygodniu.

„To, co jest zabawne w tym polu i powód, przez który tak szybko się w nim zakochałem to to, że można grać każdy dołek na wiele sposobów”, powiedział z bujnością, zwykle zarezerwowaną na wywiady Wielkiego Szlema.

„Na każdym dołku można uderzać driverem, a dzięki różnicy wysokości można nawet uderzać z całej siły. Jednakże drzewa są na tyle gęste, że prawie niemożliwe jest odratowanie strzału. Można również grać oszczędnie ironami. Bardzo przyjemnie ogląda się grę innych na tym polu”.

Mickelson wygrał dwa World Golf Championship, oba w 2009 roku, oraz był drugi w tym turnieju, który jednak odbył się na innym polu, w innym kraju i z innymi sponsorami.

Patrząc w przeszłość WGC nie były nigdy najmocniejszą stroną Mickelsona. Nie brał udziału w matchplayach w latach 2012-15, ze względu na różne powody, włącznie z przerwą wiosenną jego dzieci, a łącznie brał udział tylko w czterech turniejach WGC-HSBC. Pomimo tego, że turniej ten jest możliwością na bardzo angażującą rozgrywkę, przeciw najlepszym z najlepszych, to dla Phila zawsze znajdowały się daleko w tyle za rozgrywkami Wielkiego Szlema.

Ale ten tydzień pokazuje coś zupełnie innego. Postawa Mickelsona może być podsumowana tylko jednym słowem – emocionado.

 

Autor: Rex Hoggard | Tłum.: Jacek Gazecki

Golfowe Newsy
Partnerzy oficjalni