Meronk znowu generuje emocje!
Adrian Meronk zakończył batalię w Alicante, na polu Alenda Golf, w drugim etapie kwalifikacji do pierwszej europejskiej ligi golfowej. Po rundach: 77– 67 – 68 – 70 i dogrywce czeka go już tylko finałowy turniej European Tour Q-School. Chociaż słowo „tylko” nie do końca oddaje charakter tego przedsięwzięcia! To istna batalia drenująca ciało i umysł. Osławiona, składająca się z sześciu rund golfa rozgrywka o być albo nie być w ścisłej elicie golfa.
Na placu boju finałowego etapu Q-School pojawia się 156 śmiałków, z których absolutnie każdy dysponuje wręcz niebywałym kunsztem golfowym. Jednak upragniony awans należy się tylko tym, którzy uplasują się na pozycji nie gorszej niż T25!
https://twitter.com/ETQSchool/status/1059507705788932098
Rok temu Adrian wcale nie zaszalał w hiszpańskim Lumine Golf Club. Nie przeszedł przez cut, który zawsze pojawia się po czterech dniach gry. Zabrakło mu całkiem sporo – dziesięciu uderzeń. Wtedy jednak sytuacja była zupełnie inna. Adrian najpierw niemalże wygrał przedostatni turniej sezonu – Ras Al Khaimah 2017 Golf Challenge, gdzie na pierwszym dołku dogrywki jego birdie, okazało się niewystarczające na eagle Jensa Dantorpa!
Tamten niesamowity występ dał mu z kolei, w ostatniej możliwej chwili, awans do finałowego NBO Golf Classic Grand Final, gdzie uplasował się na dzielonej jedenastej pozycji. Do awansu do najlepszej piętnastki rankingu – dającej kartę na European Tour, potrzebował wówczas przynajmniej drugiego miejsca w Omanie …
***
W tym roku, mimo świetnej gry w jego końcówce, zabrakło… jednego uderzenia, żeby awansował do TOP 45 rankingu, co z kolei upoważniałoby do gry w finałowym turnieju sezonu – Ras Al Khaimah Challenge Tour Grand Final, rozgrywanym w dodatku na polu, na którym tak szalał rok temu!
***
Na szczęście jednego uderzenia nie zabrakło Adrianowi w zakończonym we wtorek drugim etapie Q-School. Chociaż początkowo wiele wskazywało na to, że finału nie będzie. Na szczęście okazało się, że o awans musiał powalczyć w dogrywce, w której sześciu graczy z pozycji T21 rywalizowało o cztery ostatnie dostępne miejsca w finale!
***
Zaraz po dogrywce Maestro udzielił wywiadu naszej redakcji. Co prawda opadł nieco kurz bitewny, jednak na łączach wciąż dało się wyczuć buzujące emocje.
***
Kasia Nieciak: Ale dzisiaj zafundowałeś nam wszystkim horror!
Adrian Meronk: Sobie też!
K.N: Gratulacje! Opowiedz o pierwszej rundzie … 77, co tam się wyprawiało? Znałeś pole?
A.M: Dziękuję.Pole akurat znałem i chyba za bardzo dałem sobie w kość na rundzie treningowej. Byłem tak zmęczony, że zacząłem grać bardzo dziwne strzały. Lądowałem w krzakach i gubiłem piłki. Taki lekki falstart. Po prostu nic się nie układało. Na drugiej dziewiątce wziąłem się garść i postanowiłem zagrać przynajmniej na zero, nie eskalować strat, po tym jak pierwszą zagrałem na +5! Przynajmniej ten plan udało mi się spełnić.
Nie ma co roztrząsać. Takie dni czasami też się zdarzają.
K.N: Jakie nastawienie miałeś w takim razie na trzy kolejne rundy po stratach z pierwszej, kiedy uplasowałeś się gdzieś pod koniec klasyfikacji?
A.M: Powiedziałem sobie, że powinienem grać każdego kolejnego dnia po -5, żeby w sumie skończyć na -10. Taki był mój cel. Udało się to zrealizować w drugiej rudzie. Prawie osiągnąłem cel w trzeciej, kiedy zanotowałem -4. Pomyślałem, że znowu jestem w grze!
Dzisiaj, kiedy była najgorsza pogoda, padało, wiało i wyniki były gorsze, wycisnąłem -2. Miałem też parę głupich błędów z tee. Jednak w sumie skończyło się dobrze.
Windy conditions at Alenda today 💨#ETQSchool pic.twitter.com/BHbUvzuagj
— DP World Tour Q-School (@DPWTQSchool) November 4, 2018
K.N: Bardzo ciekawa była ostatnia dziewiątka turniejowa, z intrygującym ciągiem trzech dołków: double, par i eagle! Wygląda na to, że ten „Orzeł” wiele uratował.
A.M: O tak. Eagle jest zawsze w cenie. Zgrałem „chip in” zza greenu i to się później bardzo przydało.
K.N: Powiedz proszę, jak było rok temu w turnieju finałowym Q-School. W tym roku znowu wszystko rozstrzygać będzie się na tym samym polu.
A.M: W tamtym roku nie przeszedłem przez cut, całkiem szeroko się z nim rozmijając. Wtedy byłem bardzo zmęczony. Wróciłem właśnie z finału, w którym mogłem wywalczyć kartę na European Tour. Nie udało się o włos. Powietrze trochę ze mnie uszło. Tak naprawdę nie byłem wtedy w ogóle nastawiony psychicznie na finałowy etap Q-School. Wiedziałem, że mam pełną kartę na Challenge Tour, kilka występów na European Tour i miałem małą motywację do walki w tym maratonie.
W tym roku mam zupełnie inną motywację i nastawienie psychiczne. Pełny atak! 100 procent zaangażowania. Doszedłem do finału – teraz trzeba walczyć!
K.N: Możesz teraz sobie chwilę odsapnąć. Masz prawie tydzień dla siebie.
A.M: Nie zupełnie. To raczej dwa dni odpoczynku. Już od czwartku jest runda treningowa. Muszę też tam dojechać, a jest to cztery godziny drogi. Znam pole i może zagram tylko jedną dziewiątkę, a drugą przejdę, żeby sobie przypomnieć dołki. Zobaczymy.
K.N: Opowieści i najróżniejsze anegdoty o sześciu rundach w turnieju finałowym często brzmią jak horror.
A.M: To jest maraton. Naprawdę nie jest łatwo. Po prostu trzeba przez to przejść, trzeba się z tym zmierzyć.
Stunning views at Alenda ☀️ pic.twitter.com/1GXMZSid1Q
— European Tour Q-School (@ETQSchool) November 3, 2018
K.N: Opowiedz o tej słynnej dogrywce po 72. dołkach na Alenda Golf.
A.M: Sześć osób grało o cztery miejsca. Szliśmy od jedynki. Na pierwszym dołku zagrałem para, robiąc trudny „sand save”, z flagą z przodu. Nikt nie odpadł na tym dołku, ale ponieważ Portugalczyk zagrał birdie, a cała reszta par, on już skończył grę i została nas piątka.
Na drugim par 4, Anglik zagrał trzy putty na bogeya i odpadł. Teraz zostało nas czterech w grze z już oczekującym piątym Portugalczykiem, więc musiał odpaść ktoś jeszcze.
Na trzecim dołku, par 3, Walijczyk zagrał bogeya i odpadł. Ktoś trafił birdie, a my po parze. Już wszystko było jasne. Więc w okazało się, że wystarczyły mi trzy pary do awansu.
K.N: Nie wiem czy wiesz, ale bardzo pomogła polskim kibicom Twoja Mama, która przekazywała nam na bieżąco informacje co dzieje się w Hiszpanii. Kiedy zaraz po rundzie zapytałam się jak wygląda sytuacja, ponieważ na stronie European Tour nie było żadnego wyjaśnienia, natychmiast odpisała, że właśnie trwa dogrywka, a później od razu poinformowała o rozstrzygnięciu.
A.M: Mama jest nieoceniona!
K.N: Najbliższe plany?
A.M: Jutro czeka mnie czterogodzinna podróż na nowe pole, w czwartek runda treningowa i w sobotę zaczynam walkę!
K.N: Bardzo dziękuję za błyskawiczny wywiad i oczywiście wszyscy trzymamy kciuki. Połamania ironów!
A.M: Oczywiście, nie dziękuję.
***
Specjalne podziękowania dla: Joasi Meronk – za informacje z pierwszej ręki i Carlo Muddemanna – za mnóstwo świetnych zdjęć, z Alicante.
***
***
Foto: Carlo Muddemann
Napisała: Kasia Nieciak