Duch Palmera nad turniejem API
ORLANDO, Fla. – W wielu aspektach, niedziela na tegorocznym Arnold Palmer Invitational, niczym nie będzie odbiegać od tych z minionych lat, od 1979 roku, kiedy Florida Citrus Open przeniósł się z niedalekiego Rio Pinar Country Club na Bay Hill Club and Lodge.
Entuzjastyczny tłum ludzi otoczy 18 green, zasłużony zwycięzca będzie ukoronowany, duża wypłata zostanie przelana na jego konto, bardzo dużo pieniędzy zostanie zebrane na cele charytatywne i ostatecznie, słońce zajdzie nad kolejnym, udanym turnieju PGA Tour.
Lecz, gdy zwycięzca będzie podchodził pod górę, z ostatniego greenu, będzie to dla wszystkich kolejnym przypomnieniem, że od teraz, każda niedziela API nie będzie taka jak kiedyś. Król nie będzie czekał na szczycie pagórka, by powitać zwycięzcę swoim mocnym uściskiem dłoni i rozświetlającym uśmiechem. Nie będzie zwycięskiego drinka w budynku klubowym, a własnoręcznie podpisany list, z oryginalnym autografem Palmera nie dotrze tydzień później pocztą.
Śmierć Palmera który zmarł w wieku 87 lat we wrześniu ubiegłego roku, pozostawiła po sobie pustkę, której nic nie będzie w stanie zastąpić. Jego turniej był tylko niewielką częścią jego spuścizny i wiele osób się martwi, że bez Palmera, turniej ten straci swój blask.
Zawodnicy, biorący udział w tym turnieju mają świadomość, że nawet, jeżeli Palmer nie będzie na nich czekał za 18 greenem, by im pogratulować zagrania dobrego turnieju, zwycięstwo w niedzielę, nadal będzie czymś specjalnym.
Zwłaszcza w tym roku, pierwszym bez Króla.
„Bez niego jest dużo inaczej”, powiedział Rickie Fowler, który w tym tygodniu nosi zrobione na zamówienie buty z kolażem zdjęć Palmera. „Będzie to coraz bardziej odczuwalne i potencjalnie może być to najważniejszy turniej, który moim zdaniem kiedykolwiek mieli, ze względu na podekscytowanie turniejem i w pewnym sensie uhonorowanie życia Arniego”.
Wszystko zaczęło się już tydzień temu, gdy wysoki na 4 metry pomnik Palmera z brązu, został odsłonięty za pierwszym tee na Bay Hill. W trakcie tygodnia celebrowanie było kontynuowane na różne sposoby. Było oddanie honorowej „salwy” na driving range, która została uwieńczona przelotem helikoptera Służby Granicznej (gdzie Palmer służył przez trzy lata). Odcinek lokalnej autostrady został nazwany „Arnold Palmer Expressway”. Wielu graczy nosi również ubrania i torby golfowe z logo Arnolda Palmera.
Teraz przenosimy uwagę na to, gdzie Palmer chciałby, żeby była.
Fowler i Rory McIlroy może nie wygrają turnieju w tym roku, lecz udało im się rozpalić tłum, grając -7 (65) podczas sobotniej rundy. Możliwe, że jedna z młodych gwiazd, ruszy do przodu podczas sobotniej rundy i w kolejny sposób uhonoruje śmierć Palmera.
Charley Hoffman, który dzieli się zwycięstwem po 54 dołkach z Kevinem Kisnerem (68), w niesamowity sposób podsumował trzecią rundę. Zdawałoby się, że Kisner zmierzał ku finałowej rundzie z wygodną przewagą, lecz Hoffman zagrał birdie na ostatnich trzech dołkach, włącznie z puttem z 23 metrów na 18, aby ostatecznie podzielić się prowadzeniem z wynikiem -1 (71).
Z wynikiem -11, Hoffman i Kisner są na prowadzeniu. Trzy uderzenia za nimi czają się Tyrrell Hatton, Matt Fitzpatrick i Marc Leishman.
Zawodnicy będą jutro w pełni skupieni na zwycięstwie i można z pewnością stwierdzić, że nawet bez Palmera, jego turniej nadal posiada specjalną aurę, która nigdy nie zniknie.
„Być na pozycji (by wygrać) na turnieju Arniego, jest czymś szczególnym”, powiedział Hoffman. „Znajduje się on na równi z turniejami wielkiego szlema, inaczej tego nie da się określić. Pan Palmer był Królem, nie bez powodu miał taki przydomek… Utrzymać jego dziedzictwo i wygrać ten turniej, to byłoby coś niesamowitego”.
Kisner zażartował, że chciałby po prostu uniknąć dogrywki w niedzielę (w swojej karierze jest 0-3), a zwycięstwo na Bay Hill bez dwóch zdań byłoby ważnym momentem w jego sześcioletniej karierze na PGA Tour.
„Gdybym wygrał, z pewnością chciałbym, żeby tu był i żebym mógł się z nim napić po turnieju”, powiedział Kisner. „To byłaby niesamowita rzecz, którą mógłbym dodać do swojego résumé, a trofeum znalazłoby miejsce w mojej gablocie na nagrody”.
Autor: Ryan Reiterman | Tłum.: Jacek Gazecki