Mateusz Gradecki i zaskakujące holendersko-polskie impresje.
W niedzielę zakończył się trzydniowy Dutch Amateur Championship, w którym wystąpił aktualnie najlepszy polski amator- Mateusz Gradecki. Oczywiście sam Mateusz miał dużo większe oczekiwania, jednak miejsce w pierwszej dziesiątce, w tak prestiżowym turnieju musi budzić respekt.
Te niezwykle prestiżowe mistrzostwa, rozgrywane od 2000 roku, są najważniejszym amatorskim turniejem stroke play w Holandii. Tegorocznym gospodarzem mistrzostw jest wijące się pośród wszechobecnego lasu, zaprojektowane przez Mistrza Harry S. Colta, pole Eindhovensche Golf. Pole to, które jest gospodarzem tego turnieju już po raz piąty, powstało w 1930 roku i oprócz wspaniałej lokalizacji i projektu, pochwalić może się również bardzo charakterystycznym i klimatycznym domem klubowym.
W turnieju wzięło udział 136 zawodników, w tym 39 golfistek z 18 krajów świata. Oprócz reprezentantów Europy, w turnieju można było obserwować też golfistów z Izraela, Japonii i Maroko. Było o co walczyć, zwłaszcza wśród panów, ponieważ dla najlepszych z nich przygotowano dzikie karty na profesjonalne turnieje, w tym na KLM Dutch Open.
W osiemnastej edycji Dutch Amateur Championship wśród kobiet zwyciężyła Pasqualle Coffa, która z wynikiem -1 finiszowała dwa uderzenia przed Zhen Bontan i Romy Meekers. W turnieju męskim tryumfował reprezentant gospodarzy Lars Keunen, który w pasjonującej dogrywce pokonał, na dziewiątym dołku, swojego rodaka Stana Kraai! Po 72 dołkach obaj Holendrzy mieli dość wyśrubowany rezultat -17!
Dużo szumu zrobił w finałowej rundzie Anglik Owen Edwards, który podczas niedzielnego maratonu, w którym rozgrywane były aż dwie rundy golfa, zagrał 62 uderzenia! Niestety z powodu obowiązującej tego dnia regule „preferred lies” wynik ten nie został uznany jako oficjalny rekord pola.
Tak się złożyło, że wspólnie z bohaterem dnia – Owenem grał również nasz dzielny reprezentant – Mateusz Gradecki, który z bardzo bliska mógł obserwować poczynania swojego natchnionego angielskiego kolegi, który nie miał tego dnia nawet jednego bogeya, za to ustrzelił całe 10 birdie!!!
Jak zauważył Mateusz: „ Kiedy już wydawało się, że Owen na jednym z dołków ma pewny bogey, jakby nigdy nic zagrał ”chip in” i obronił kolejny par!”
Podczas występów w Holandii Gradiemu towarzyszył Szkot- Neil Easton, caddie znany też z pracy na European Tour, który często pomaga Mateuszowi podczas europejskich eskapad.
Mateusz grał w Dutch Amateur Championship ze zmiennym szczęściem.
Pierwszego dnia miał bardzo ciekawą rundę, obfitującą w dynamiczne zwroty akcji, po której plasował się z wynikiem -1 na ósmej pozycji. Do ciekawszych wydarzeń tego dnia niewątpliwie zaliczyć możemy: zgubiony drugi strzał 3-wood na dwóch par 5 …ze środka fairwaya! Później nastąpił wściekły kontratak, z fantastyczną końcówką: -3 na ostatnich pięciu dołkach!
Drugiego dnia było równie ciekawie. Tym razem nasz wrocławski bojownik zaczął bardzo mocno , grając 3 birdie na pierwszej dziewiątce i przesuwając się na czwartą pozycje w turnieju. W drodze powrotnej zagrał jednak +1 i spadł w klasyfikacji na pozycję T7.
W niedzielę, po rundach 72 i 70 uplasował się ostatecznie na 10 pozycji.
Przed Mateuszem, wkrótce dwie duże imprezy. Najpierw należący do cyklu Pro Golf Tour – Wrocław Open, rozgrywany na bardzo rodzinnym Gradi Golf Club. Później, we wrześniu, czeka go w Niemczech pierwsza odsłona traumatycznej Q-School, która jeśli wszystko poszłoby po myśli, może okazać się przepustką do European Tour. W kwalifikacjach tych Gradi wystąpi prawdopodobnie razem ze swoim dobrym kolegą Adrianem Meronkiem. W przypadku awansu do European Tour Mateusz przeszedłby na zawodowstwo.
Na koniec jeszcze anegdota z Sierra Polish Open, rozgrywanego dwa tygodnie temu na Sierze, gdzie Mateusz okazał się najlepszym z Polaków , zajmując wysoką, piętnastą pozycję. Otóż podczas tego turnieju jego caddiem był jego słynny tata i zarazem świetny golfista- Krzysztof Gradecki.
Kiedy na piątym dołku rundy finałowej Mateusz zagrał giga hooka, wszystko wskazywało na to, że piłka jest poza granicami pola. Zagrał on piłkę prowizoryczną, będąc przekonanym , że piłka „bankowo” jest poza polem.
Kiedy Mateusz wraz z tatą zbliżali się do miejsca potencjalnego zgubienia piłki, nagle z ust Krzysztofa Gradeckiego, jak grom z jasnego nieba padło radosne i słynne już „WITAAAM” co niechybnie oznaczało, że piłka jednak się znalazła, a tata Mateusza dobrze opanował meandry najnowszego, slangowego sposobu wyrażania wszelkich pozytywnych emocji w tym jednym, prostym słowie!
Ci, którzy usłyszeli to choć raz już nigdy tego nie zapomną! Propagatorem owego WITAAAM jest równie słynny- Kuba Budaj – świetny trener z Sobienii, który przeniósł ten zwrot od swojego poznańskiego kolegi na grunt golfowy.
Według najnowszych, zakrojonych na dużą skalę badań, zwrot ten w środowisku golfowym bije wszelkie rekordy popularności i oznaczać może w zasadzie wszystko. Oficjalnie przyjęło się, że jest on obligatoryjnym sposobem witania się w Sobieniach i stopniowo na innych polach golfowych w naszym kraju!
Witaaam!
Tekst: Kasia Nieciak
Fotosy:
*Adam Mitukiewicz – sfotografował moment znalezienia piłki na piątym dołku, podczas Sierra Polish Open.
*pozostałe zdjęcia zaczerpnięte z Facebooka Mateusza Gradeckiego.